środa, kwietnia 08, 2009

Deser owocowy i kanapka...

Czasami, gdy Zosia nie bardzo ma ochotę coś zjeść trzeba się mocno starać, żeby coś jednak schrupała. Zwykle stajemy wtedy na głowie i czasami wychodzą z tego naprawdę zabawne rzeczy. Oto dwie z nich:

Deser owocowy






Karuzelowa kanapka






No i cóż, niby trzeba się postarać, ale taka umysłowa gimnastyka dla własnego dziecka jest przecież bardzo bardzo miła :) a więc zawsze, gdy jest okazja staramy się i dajemy z siebie wszystko.

Zbliżają się święta z jajkiem...

Zbliżają się święta z jajkiem w tle, czyli czas podzielić się przepisem na jakąś potrawę (potrawkę) z jajek. Nie jestem co prawda kucharzem z zawodu ale trochę z zamiłowania więc coś w zanadrzu mam :). Problem polega na tym, że część moich potraw za każdym razem wygląda i smakuje nieco inaczej (tak już mam), jednak jak mówią konsumujący je - smakują nieźle a czasami nieco nawet lepiej.
Dziś przedstawię moje ulubione jajka faszerowane w zielonej scenerii - nazwa to robocza i trochę na wyrost, ale co sobie żałować :).

Krok 1


Zanim przystąpimy do jakiejkolwiek pracy warto zgromadzić jakieś składniki, dla mnie najczęściej są nimi:

  • jajka kurze - około 5-6 szt na porcję przekąskową dla trzech osób

  • puszka sardynek w sosie pomidorowym (mogą być także śledzie)

  • ząbek czosnku

  • sól, pieprz i kto tam co lubi, może być także bazylia suszona


Z bazylią to historia taka, że do czegokolwiek się jej nie doda to coś od razu nabiera smaku i rumieńców i włoskiego zadzioru, nawet jeśli smakuje tak sobie :).

Krok 2



Jajka warto ugotować - surowe do niczego się nam tutaj nie przydadzą. Ale aby je dobrze ugotować należy po pierwsze wyjąć z lodówki przynajmniej 30 minut przed wrzuceniem do wrzącej osolonej nieco wody. Gotujemy je około 8-10 minut. A jeśli jajo podczas gotowania wypływa na wierzch to powinno to wzbudzić nasze podejrzenia (ja takie jaja wyrzucam bo najpewniej popsują atmosferę w kuchni).

Krok 3



Ugotowane jaja wyjmujemy z wody (narzędziem jakimś nie paluszkami - bo woda pewnie gorąca jak diabli jeszcze) i studzimy w naczyniu z zimną wodą. Podczas, gdy one dochodzą do temperatury, która czyni je zdatnymi do dalszej obróbki można a wręcz należy zająć się pozostałymi składnikami. Ząbek czosnku siekamy tak drobno jak nóż pozwala. Puszkę z rybkami (koniecznie w sosie pomidorowym) otwieramy ostrożnie.
Teraz naszykujmy naczynie jakieś, do którego rybki wraz z sosem można przełożyć i uczyńmy to. Dorzućmy posiekany czosnek.

Krok 4



Jaja wystudzone mokrym nożem przecinamy wzdłuż dokładnie w połowie. Teraz widać, że żółtko zostało dokładnie w środku jaja (po to właśnie jaja wyciągaliśmy z lodówki długo przed wrzuceniem do wody). Ostrożnie teraz wydłubujemy żółtka z białek by tych nie uszkodzić i wrzucamy do naczynia, w którym czeka na nie rybka, sos pomidorowy i czosnek. To czynimy ze wszystkimi jajami.

Krok 5



Korzystając z widelca energicznym ruchem mieszając i ugniatając zamieniamy zawartość naczynia z żółtkami itd w gładką masę. Kierując się sobie właściwym poczuciem smaku doprawiamy ją za pomocą soli, pieprzu, wspomnianej bazylii lub czegoś co aktualnie mamy pod ręką i uznamy, że smak całości skieruje we właściwą stronę.

Krok 6



Układamy pozostałe części jajka na desce i za pomocą łyżeczki w puste miejsca nakładamy przygotowaną masę pozostawiając ją nieco wypukła ponad płaszczyznę jaja (a właściwie jego połowy).





Krok 7



Kierując się własnym smakiem a także zawartością lodówki i przybudówek stroimy talerzyki i układamy na nich jajka. Aby były podane na zielono skorzystamy z sałaty i plasterków kiwi. A by smak potrawy nieco rozweselić i urozmaicić proponuję na wykałaczkach podać parę oliwek i kilka plasterków sera pleśniowego (sugeruję camembert ale brie także będzie dobry) i... gotowe!!!


czwartek, kwietnia 02, 2009

Queensryche "American Soldier"


Kilka dni temu premierę miała nowa płyta Queensryche - jak w tutule - "American Soldier". Niestety nie udało mi się jej kupić od razu w dniu premiery (w Polsce będzie dostępna od szóstego kwietnia) ale znalazłem ją na sieci i mimo wyrzutów sumienia ściągnąłem - i tak ją za kilka dni kupię więc nie ma dramatu (choć wyrzuty są).
Na płycie znajduje się 12 utworów. Są dość różne ale styl spójny - ten który lubie najbardziej u Queensryche, czyli obrany gdzieś w okolicach "Hear in the Now Frontier" a "dopieszczony" na Q2K. Zabieram się do obsłuchiwania, choć nie ukrywam, że od dwóch dni płyta towarzyszy mi podczas wszystkich spacerów i podczas pracy przy komputerze. Naprawdę zaskakująca i świetna. Nie polecam nie-fanom, za to fanom polecam jak najbardziej :)